poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 7

(wersja: cały rozdział)
Październik

Chorował już od tygodnia. Dawno już tak się nie załatwił… w pierwsze dni miał wrażenie że boli go każdy centymetr ciała z szczególnym nasileniem na gardło i płuca.
Eh… i czyja to wina?
Mimo wszystko czuł się już znacznie lepiej. Rozważał nawet pójście w poniedziałek do szkoły, mimo że początkowy plan zakładał żeby jak najdłużej to odwlekać.
Po dokładnym przemyśleniu sytuacji stwierdził że i tak nie może wiecznie siedzieć w domu, a w ten sposób tylko dodawał sobie zaległości.
Na samą myśl o przepisywaniu zeszytów poczuł mdłości.
Plan: “pocałuj kumpla w z ławki, rozchoruj się, olej szkołę i zostań menelem” widocznie zbliżał się do końca realizacji.
Nie żebym to planował…
Po długim zastanowieniu się doszedł do wniosku że dziś jest sobota, co oznaczało że matka nie pracuję. Postanowił ruszyć się z łóżka.
Nie zadał sobie trudu, aby się ubrać i udał się do kuchni. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnio coś jadł.
Totalnie nie miał humoru. Depresja w połączeniu z chorobą raczej nie wpływały dobrze na samopoczucie.
Zwlekł się po schodach, powoli jak zombie. Wzdrygnął się bo w domu było chłodno, a on paradował bez koszulki.
    - O mój synek się ruszył - przywitała go mama.
    - Taa… też cię kocham. Jest coś do… CO ON KURWA TUTAJ ROBI?!??
    - Jak ty się wyrażasz? Zaprosiłam go. Był na tyle miły że przez cały tydzień przepisywał ci notatki, powinieneś mu dziękować a nie…
Przy stole razem z jego mamą siedział EMIL, spokojnie pijąc kawę i częstując się ciastem.
Już nic mnie w życiu nie zdziwi...
Przepisywał mi notatki? Ale jak? To znaczy że po tamtym pocałunku nie wziął mnie za zboka?
Właściwie był tak pewien że blondyn już nigdy się do niego nie odezwie i że będzie go omijał na 20 metrów, że nawet nie wziął pod uwagę innych opcji.
    - Nikt cię nie prosił o te notatki… - zaczął ostrożnie.
Emil zmierzył go spojrzeniem, a potem odwrócił głowę i powiedział:
    - Ja tylko się odwdzięczam za to jak miło mnie ostatnio powitałeś.
    - Że co?
    - Miał wtedy gorączkę… pewnie nawet nie pamięta że go odwiedziłeś - wyjaśniła Sara, na co Emil zrobił bardzo dziwną minę.
Sam pewnie wyglądał na równie przerażonego… przez ten czas miał dużo chorych snów… jeśli jeden z nich miał się okazać prawdą to już po nim.
Mimo to Emil tu był.
W jego domu.
No i cały tydzień przepisywał mu notatki… było to co najmniej miłe…
    - A no… dzięki - wydukał w końcu.
    - Spoko.
Miał wrażenie że Emil się rumieni, ale to zignorował.
    - Usiądź z nami… tylko może się ubierz - zaproponowała mama.
    - W życiu! Idę spać… a wy sobie dalej plotkujcie przy kawie, nie przeszkadzam.


***

Emil nie miął pojęcia co powinien zrobić.
Po tym co stało się w poniedziałek miał nadzieję… w sumie sam nie wiedział na co liczy. Nie mógł jednak po prostu o tym zapomnieć.
Fakt że Ksawery o niczym nie pamiętał (albo udawał że nie pamięta) niczego nie ułatwiał.
Przecież nie będę tego w sobie dusił do końca życia!
Kretyn! Tylko w głowie mi namieszał…
Kiedy był dziś u niego w domu… i zobaczył go po raz pierwszy od tamtego razu, coś dziwnego zaczęło dziać się z jego mózgiem a serce waliło jak głupie.
Do tego był bez koszulki...


Czyżby to była miłość? Zakochał się w nim?
Wydawało mu się to logiczne, ale jednak…
Tak naprawdę nigdy dotąd nie był zakochany. Miał wielką traumę z dzieciństwa, przez co nie ciągnęło go do tego typu relacji z innymi ludźmi.
    - Ksawery - szepnął sam do siebie i na sam dźwięk tego imienia się uśmiechnął.
Tak to było to.


A co z nim? Czy chociaż mnie lubi? Jeśli nie… to dlaczego on…
Z drugiej strony wcale nie wyglądał jakby ucieszył się dziś na jego widok…
“co on kurwa tutaj robi?”, “Nikt cię nie prosił o te notatki”, “że co?”, “w życiu!”


Westchnął zrezygnowany.
Po chwili wahania sięgnął po telefon.


“Jak się czujesz? Chcę z tobą pogadać. Serio.”

Po kilku sekundach przyszła odpowiedź. W ogóle się na to nie nastawiał, więc z zaskoczoną miną odebrał.


“Co jak co, ale gadać to ty lubisz”

He? Myśli że jest zabawny?


“Pff...”
“Mówię poważnie”

Znów dostał odpowiedź.

“Nie wyciągaj chorych ludzi z łóżka, żeby pogadać”

Myślę że bardziej nienormalne jest jak to chory człowiek wciąga zdrowego do łóżka i to bynajmniej nie po to żeby gadać.


“Nie przesadzaj”
“Jutro wieczorem w parku. Nasza ławka. Ok?

***


Nasza ławka?
Czy Emil nazwał ostatnią ławką w parku… “ich ławką”?
Z jednej strony go to poruszyło, z drugiej nie miał ochoty zwymiotować tęcza.
Dlaczego w ogóle mu odpisał?
Fuck.
Właściwie też chciał z nim pogadać. Oczywiście nie po to żeby wyznać miłość jak w jakiejś telenoweli, ale parę spraw musieli sobie wyjaśnić.


W tej chwili nie ogarniał już nic, co właściwie nie było szczególną nowością.


“Ok”

Odpisał i schował głowę w poduszkę.
Czemu on tak na niego działa?


***

Był wyjątkowo chłodny, jesienny wieczór.
Wyszedł z domu jak podejrzewał, o wiele za wcześnie, więc bardzo się ociągał w drodze do parku. Pierwszy raz od tygodnia wyszedł z domu, więc całkiem przyjemnie było rozprostować nogi. Miał na sobie glany, spodnie z dziurami, koszulkę z napisem “fuck off” którą faktycznie posiadał, ale ponieważ było zimno ukrył ją pod płaszczem. Pod szyją zawiązana miał bandanę z nadrukiem szczęki czaszki.
Jak miał wyjątkowo zły humor to nosił ją na twarzy i straszył mijane przez siebie dzieci.
Z ust wypuścił obłok dymu.
Na ogół nie palił, ale wyjątkowo mocno potrzebował się odstresować.
Westchnął i przygasił papierosa o podeszwę buta.

Po co w ogóle tam idę? Nie lepiej go olać..?
Z drugiej strony było by to zwykłe tchórzostwo. To Emil chciał pogadać… wypadało by się mu jakoś odwdzięczyć za te zeszyty… no i za całowanie z zaskoczenia wbrew jego woli i bez ostrzeżenia.
hmm… to się nawet rymuję… będzie dobrze.

Skierował się w kierunku parku i ostatniej ławki.
    - O moje Emo idzie! - przywitał go Emil.
Jakie kurwa “twoje”?
Już mi się nie podoba ta rozmowa… mamusiu ja chcę do domu!
    - Powiedział hipster - skwitował.
    - Jaki hipster? Nie uważam że jestem…
    - Oczywiście że nie - przerwał mu - gdybyś tak uważał, automatycznie przestałbyś nim być. Taki paradoks. Poza tym ja też emo nie jestem, więc… no.
Blondyn widocznie nie miał zamiaru drążyć tego tematu.
    - Siadaj - polecił mu wskazując na miejsce obok.
    - Będziemy sobie siedzieć na ławce jak emeryci? - zapytał ironicznie, ale mimo wszystko usiadł. Właściwie jeszcze nie siedział na tej ławce… chyba.
Była zaskakująco zwyczajna.
Dobrze chociaż że o tej porze nie ma tu ludzi... a może to właśnie źle... Fuck.
    - Too… o czym chcesz gadać? - zapytał niepewnie, choć był prawie pewny że zna odpowiedź.
    - Dlaczego mnie pocałowałeś? - odpowiedział pytaniem.
Jak ja nienawidzę takich bezpośrednich ludzi!
Kurwa, i co ja mam mu...
    - Czy nie mógłbyś założyć że to się nie stało i…
    - Nie, bo podobno nic nie ogarniam, a tobie na samą myśl o mnie kręci się w głowię i od samej mojej obecności ci gorąco, chociaż są to też objawy gorączki… czy coś takiego.
Boże.
O czym on pierdoli?
    - Kto ci powiedział coś takiego? - zapytał przerażony.
    - A… taki jeden Ksawery.
Na twarzy Emila widać było wyraz triumfu.
Co on sobie robi?
    - Kiedy niby?!
    - W poniedziałek.
No to po mnie… jeśli chodzi o poniedziałek to nie mam żadnych argumentów.
Bo kurwa nie pamiętam!
Tralalalalala… myśl o czymś innym… i czego on się tak cieszy?? Szczerzy się jak psychopata… zaraz mu zajebie… i się skończy słodka buźka…
    - Dlaczego mnie pocałowałeś? - powtórzył pytanie.
Dlaczego?
    - Nie wiem - odpowiedział zgodnie z prawdą.
    - Nie wiesz?! To może ja mam wiedzieć?! - wybuchnął blondyn. Miał dziwny wyraz twarzy… jakby miał się popłakać.
Eh…
    - A co ci tak zależy? Chcesz powtórkę czy co? - spytał siląc się na swobodny ton.
    - Może.
Zapadła cisza.

Czy ktoś mi wytłumaczy co tu się właściwie dzieje?! Czemu tego typu dialog toczy się miedzy dwójką facetów w wieku licealnym i dlaczego biorę w nim udział?! Co ja zrobiłem ze swoim życiem… ostatnia szansa na nawrócenie się…
Zielone oczy gapiące się na niego z taką ilością emocji, porządnie to uniemożliwiały.
“Nie wiem” i “Może” to z pewnością nie były słowa, po których można by sądzić że coś się uda…

Mimo to Emil był zdecydowanie zbyt blisko.
    - Śmierdzisz petami… - stwierdził blondyn - nie wiedziałem że palisz.
    - Nie pale. Już nie.
    - To dlaczego…?
Wzruszył ramionami.
    - Musiałem się odstresować - wyjaśnił.
    - Aż tak cię stresuję…?
    - Poniekąd.
Emil westchną z frustracją.
    - Czemu na wszystko odpowiadasz tak wymijająco? To wkurzające…
    - Próbuję zachować resztki godności. To dość upokarzające przyznać że ktoś taki jak ty do tego stopnia zawrócił mi w głowię, wiesz?
Spojrzał w drugą stronę, żeby unikać wzroku blondyna.
Powiedziałem to.
Emil położył dłoń na jego ramieniu. Wzdrygnął się od jego dotyku.
    - Pocałuj mnie - poprosił cicho.
Ksawery automatycznie się odwrócić, spojrzał mu w twarz i zamrugał kilkakrotnie, żeby się upewnić czy się nie przesłyszał.
    - Hee?
    - Nie jestem pewien co czuję. Chcę to ustalić… pocałuj mnie - powtórzył tym razem bardziej zdecydowanie.

No cóż…
Teoretycznie za minutę może nastąpić koniec świata…
Teoretycznie też, mogę zginąć w drodze do domu.
Wszystko może się zdarzyć.
Więc chyba powinienem skorzystać z okazji… (jakkolwiek by to nie brzmiało z ust pedofila)
Czy tu gdzieś jest ukryta kamera?!

Nagle przypomniał sobie, że już siedział na tej ławce, jednak wtedy był to sen… Podobnie jak w śnie, chwycił w dłonie twarz Emila. Chłopak przymknął zielone oczy, i zadrżał pod wpływem jego dotyku.
Po chwili zaczął go delikatnie całować… zapominając przy tym jak bardzo nie powinien tego robić, oraz o wszystkim innym łącznie z tym jak się nazywa. Po tym krótkim cudownym czasie się od niego oderwał.
    - Wiesz… kompletnie nie umiesz się całować - stwierdził z szyderczym uśmiechem.
Emil się zawstydził i spuścił wzrok na swoje kolana.
    - Ale to na swój sposób też jest słodkie - dodał chwytając go za brodę - spróbuj tym razem otworzyć usta…
Znów złączyli się w pocałunek, tym razem o wiele bardziej namiętnym. Mocno przyciągnął blondyna do siebie, tak aby odległość między nimi stała się zerowa, a potem zaczął na ślepo wkładać dłonie w jego miękkie włosy, lub pod jego koszulkę i bluzę w poszukiwaniu ciepła skóry.
Emil podejmował podobne działania, ale o wiele ostrożniej.
Czuł jak szybko biły serca ich obu.
Teraz nic już go nie obchodziło. Gotów był podjąć najbardziej zdesperowane kroki, łącznie z porwaniem Emil i przetrzymywaniu go w swojej szafie. Jej zawartość i tak jest przeważnie na podłodze więc nie było by z tym problemu.
    - Ksawery - wyszeptał zielonooki, kiedy w końcu się od siebie oderwali - ja cię chyba kocham, wiesz?
Minuta już dawno minęła, a koniec świata chyba nie zamierza nadchodzić… Dlaczego? Przecież to było takie prawdopodobne, w porównaniu do tego co właśnie usłyszał.


***
Od Autora:
No i jest całość. Wstawiam razem, żeby nie kombinować z tymi połówkami w "spisie rozdziałów" itd. Nieważne xD Mam nadzieję że się podobało :D ja teraz przez tydzień nie będę miała neta ;-; (nie przeżyje tego) ale jeśli przeżyję... to kolejna notka pojawi się najpewniej w sierpniu.
Ogólnie mam wielką wenę na tyle wątków... a czasu nie będzie i wszystko w mojej głowie siedzi xD (czuje się wszechwiedząca :O np. jeśli chodzi o przeszłość chłopaków)
Pozdrawiam i proszę o komentarze~!
Przepraszam za błędy (bo na pewno są) poprawię jak wrócę ;-;

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 7 - 1/2

Chorował już od tygodnia. Dawno już tak się nie załatwił… w pierwsze dni miał wrażenie że boli go każdy centymetr ciała z szczególnym nasileniem na gardło i płuca.
Eh… i czyja to wina?
Mimo wszystko czuł się już znacznie lepiej. Rozważał nawet pójście w poniedziałek do szkoły, mimo że początkowy plan zakładał żeby jak najdłużej to odwlekać.
Po dokładnym przemyśleniu sytuacji stwierdził że i tak nie może wiecznie siedzieć w domu, a w ten sposób tylko dodawał sobie zaległości.
Na samą myśl o przepisywaniu zeszytów poczuł mdłości.
Plan: “pocałuj kumpla w z ławki, rozchoruj się, olej szkołę i zostań menelem” widocznie zbliżał się do końca realizacji.
Nie żebym to planował…
Po długim zastanowieniu się doszedł do wniosku że dziś jest sobota, co oznaczało że matka nie pracuję. Postanowił ruszyć się z łóżka.
Nie zadał sobie trudu, aby się ubrać i udał się do kuchni. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnio coś jadł.
Totalnie nie miał humoru. Depresja w połączeniu z chorobą raczej nie wpływały dobrze na samopoczucie.
Zwlekł się po schodach, powoli jak zombie. Wzdrygnął się bo w domu było chłodno, a on paradował bez koszulki.
    - O mój synek się ruszył - przywitała go mama.
    - Taa… też cię kocham. Jest coś do… CO ON KURWA TUTAJ ROBI?!??
    - Jak ty się wyrażasz? Zaprosiłam go. Był na tyle miły że przez cały tydzień przepisywał ci notatki, powinieneś mu dziękować a nie…
Przy stole razem z jego mamą siedział EMIL, spokojnie pijąc kawę i częstując się ciastem.
Już nic mnie w życiu nie zdziwi...
Przepisywał mi notatki? Ale jak? To znaczy że po tamtym pocałunku nie wziął mnie za zboka?
Właściwie był tak pewien że blondyn już nigdy się do niego nie odezwie i że będzie go omijał na 20 metrów, że nawet nie wziął pod uwagę innych opcji.
    - Nikt cię nie prosił o te notatki… - zaczął ostrożnie.
Emil zmierzył go spojrzeniem, a potem odwrócił głowę i powiedział:
    - Ja tylko się odwdzięczam za to jak miło mnie ostatnio powitałeś.
    - Że co?
    - Miał wtedy gorączkę… pewnie nawet nie pamięta że go odwiedziłeś - wyjaśniła Sara, na co Emil zrobił bardzo dziwną minę.
Sam pewnie wyglądał na równie przerażonego… przez ten czas miał dużo chorych snów… jeśli jeden z nich miał się okazać prawdą to już po nim.
Mimo to Emil tu był.
W jego domu.
No i cały tydzień przepisywał mu notatki… było to co najmniej miłe…
    - A no… dzięki - wydukał w końcu.
    - Spoko.
Miał wrażenie że Emil się rumieni, ale to zignorował.
    - Usiądź z nami… tylko może się ubierz - zaproponowała mama.
    - W życiu! Idę spać… a wy sobie dalej plotkujcie przy kawie, nie przeszkadzam.


***

Emil nie miął pojęcia co powinien zrobić.
Po tym co stało się w poniedziałek miał nadzieję… w sumie sam nie wiedział na co liczy. Nie mógł jednak po prostu o tym zapomnieć.
Fakt że Ksawery o niczym nie pamiętał (albo udawał że nie pamięta) niczego nie ułatwiał.
Przecież nie będę tego w sobie dusił do końca życia!
Kretyn! Tylko w głowie mi namieszał…
Kiedy był dziś u niego w domu… i zobaczył go po raz pierwszy od tamtego razu, coś dziwnego zaczęło dziać się z jego mózgiem a serce waliło jak głupie.
Do tego był bez koszulki...


Czyżby to była miłość? Zakochał się w nim?
Wydawało mu się to logiczne, ale jednak…
Tak naprawdę nigdy dotąd nie był zakochany. Miał wielką traumę z dzieciństwa, przez co nie ciągnęło go do tego typu relacji z innymi ludźmi.
    - Ksawery - szepnął sam do siebie i na sam dźwięk tego imienia się uśmiechnął.
Tak to było to.


A co z nim? Czy chociaż mnie lubi? Jeśli nie… to dlaczego on…
Z drugiej strony wcale nie wyglądał jakby ucieszył się dziś na jego widok…
“co on kurwa tutaj robi?”, “Nikt cię nie prosił o te notatki”, “że co?”, “w życiu!”


Westchnął zrezygnowany.
Po chwili wahania sięgnął po telefon.


“Jak się czujesz? Chcę z tobą pogadać. Serio.”

Po kilku sekundach przyszła odpowiedź. W ogóle się na to nie nastawiał, więc z zaskoczoną miną odebrał.


“Co jak co, ale gadać to ty lubisz”

He? Myśli że jest zabawny?


“Pff...”
“Mówię poważnie”

Znów dostał odpowiedź.

“Nie wyciągaj chorych ludzi z łóżka, żeby pogadać”

Myślę że bardziej nienormalne jest jak to chory człowiek wciąga zdrowego do łóżka i to bynajmniej nie po to żeby gadać.


“Nie przesadzaj”
“Jutro wieczorem w parku. Nasza ławka. Ok?

***


Nasza ławka?
Czy Emil nazwał ostatnią ławką w parku… “ich ławką”?
Z jednej strony go to poruszyło, z drugiej nie miał ochoty zwymiotować tęcza.
Dlaczego w ogóle mu odpisał?
Fuck.
Właściwie też chciał z nim pogadać. Oczywiście nie po to żeby wyznać miłość jak w jakiejś telenoweli, ale parę spraw musieli sobie wyjaśnić.


W tej chwili nie ogarniał już nic, co właściwie nie było szczególną nowością.


“Ok”

Odpisał i schował głowę w poduszkę.
Czemu on tak na niego działa?


***
Od Autora:
Niestety ale nie jest to cały rozdział. Bardzo przepraszam za tak krótką notkę, ale bardzo chciałam to napisać przed wyjazdem. Więcej nie dam rady, bo muszę wcześnie wstać, a nie chce napisać tak ważnej sceny szybko i byle jak ;-; :/
Drugą połowę postaram się napisać i wrzucić niedługo, między jednym wyjazdem a drugim ;) a jeszcze kolejnej notki można się spodziewać dopiero w sierpniu ;---;
Mimo wszystko dzięki za przeczytanie :D
(bardzo żałuję że się nie wyrobiłam z całością >...<)
Pozdrawiam i proszę o komentarze~!