sobota, 11 lipca 2015

Rozdział 2

wrzesień


Od rozpoczęcia roku minął tydzień i na reszcie nastał weekend.
Weekend był namiastką wakacji… dwa dni, a dwa miesiące to w końcu różnica. Zbyt krótki żeby całkiem odpocząć, ale dość długi by zatęsknić za latem.
Pierwsze co zrobił w piątek po powrocie ze szkoły, to rzucił się na łóżko z zamiarem nadrobienia trudności w wczesnym chodzeniu spać i w wczesnym wstawaniu.
Tym razem nie miał trudności z zaśnięciem. Był zbyt zmęczony…


***


Była idealna pogoda. Nie za ciepło, nie za zimno… tak jak lubił.
Wiał wiatr…
Ogólnie było zajebiście. Miał dobry humor. Właściwie to dość często był w dobrym humorze, nie jego wina że ludzie biorą go za emo.
Oczywiście poszedł się powłóczyć. Było mimo wszystko chłodno, więc na koszulkę z Black Veil Brides (chwila… czy coś jest nie tak?) ubrał ulubioną czarną bluzę.
Szedł powoli, próbując nacieszyć się tą namiastka wakacji. Kiedyś trasę wybierał zawsze spontanicznie, ale tego lata wyrobił sobie nawyk przejścia przez aleje w parku niedaleko dworca. Tam też się najpierw udał.
W słuchawkach leciała piosenka “twenty one pilots - guns for hands” co jeszcze bardziej przypomniało mu wakacje, bo często jej wtedy słuchał.
Odruchowo spojrzał na ostatnią ławkę.
Siedział tam. Emil.
Czy ta ławka nigdy mu się nie znudzi?
Czytał książkę… “Kamień filozoficzny” (chwila… czy coś jest nie tak?)
    - Ksawery! - Zawołał blondyn podnosząc wzrok.
Planował ukryć uśmiech, odwrócić się w drugą stronę i minąć go jak zawsze. Niestety… chyba niestety… Emil zwrócił na niego uwagę.
Nie mógł udać że nie słyszał.
    - Cześć - przywitał się, kiwając głową i podszedł do ławki.
    - Co tu robisz? - zapytał blondyn uśmiechając się.
Aaa… tak se łażę bez celu, jak zawsze. Jak się jest odludkiem to tak się robi… to na pewno ciekawsze niż siedzenia na tej cholernej ławce. A no i oczywiście musiałem tędy przejść. Wiesz… podejrzewam że to jakaś pierdolona klątwa. Wcale nie chciałem tędy przechodzić… tak jakoś weszło mi to w nawyk. Strasznie mnie irytujesz… znajdź sobie inne miejsce - usiłował powiedzieć to wszystko, ale zamiast tego...
    - Właściwie… to chciałem cię zobaczyć… - wyszeptał. (chwila…)
Blondyn zawstydzony spojrzał w dół. Widać było rumieńce na jego twarzy… tak urocze… Po chwili podniósł wzrok, a jego duże zielone oczy niewinnie spojrzały na twarz Ksawerego, który dawno stracił już wszystkie zmysły do tego stopnia że był gotowy polubić własne imię, którym skrzywdzili go rodzice, jeżeli tylko ten chłopak wypowiadałby je tym cudownym oryginalnym głosem…
Matko co się dzieje?!
Emil był blisko… za blisko… z tej odległości mógł dostrzec że zielonooki ma delikatne piegi, a policzki rumiane…
Ostrożnie, jakby się bał zniszczyć to arcydzieło, przyłożył dłonie do jego twarzy muskając delikatnie policzki kciukami.. Chłopak przechylił głowę i się zaśmiał.
Miał taki cudowny śmiech…
Po chwili serce mu stanęło, kiedy poczuł że blondyn przeczesuje dłońmi jego brązowe włosy. Było to tak przyjemne, że sam poczuł jak robi się czerwony.
Emil był blisko.. za blisko…
Moment namiętnego pocałunku wstrząsnął nim dostatecznie mocno żeby zrozumieć… (...czy coś jest nie tak?!)


***


    - CO TO KURWA BYŁO?! - wrzasnął na cały dom, wyrwany ze snu.
Usiadł na łóżku i usłyszał szybkie kroki na korytarzu.
    - Ksawier?! Co się stało? Żyjesz?! - pytała pospiesznie mama wpadając do pokoju.
Za oknem było już jasno, ale wnioskował że jest jeszcze wcześnie bo Sara nadal była w koszuli nocnej, a wiedział że jest rannym ptaszkiem.
    - Miałeś koszmar? - pytała dalej zatroskana - Chodź.. mamusia przytuli..
    - Daruj sobie - poprosił - Tak to był koszmar… cholernie pokręcony, dziwny… koszmar.
    - To może mi opowiesz? - zaproponowała siadając obok niego na łóżku.
    - Nigdy w życiu nie powiem tego nagłos. Nigdy. Moja psychika i tak już ucierpiała… Możesz wyjść? Chce się ubrać… i tak już nie zasnę.
    - Matki się wstydzisz? - zachichotała i wyszła z pokoju.
Opanował się i spojrzał na zegarek. 06:50. Czemu nie spał o tej godzinie w weekend?
Powili zdjął koszulkę w której spał i miał zamiar się ubrać… ale po chwili nie wytrzymał, chwycił zegarek i rzucił nim z całej siły w ścianę.
Szybka pękła.
    - Boże dziecko… Co ty robisz?! - usłyszał krzyk mamy z jej pokoju.
    - Nic nic! Coś mi spadło…
Dobra, spoko ogarnij się...
Albo nie!
CO
TO
KURWA
BYŁO?!
Z powrotem opadł na łóżko i ukrył twarz w dłoniach.
To tylko chory wytwór mojego mózgu… nie jestem pedałem! To dlatego że muszę z nim tyle przebywać… Po całym tygodniu. Każdemu może się zdarzyć taki sen… PRAWDA!?
Nie oszalałem!

Więc… dlaczego to było takie przyjemne?

NIE! WCALE NIE BYŁO! OGARNIJ SIĘ CHORY POJEBIE!
    - AAAAAAA!!!!!!!!!! - wrzasnął w poduszkę, ale niestety nie do końca go zagłuszyła.
    - Chcesz iść do psychologa?! - krzyknęła mama porządnie już wystraszona.
    - Nie, luz..!
Fuck.
Powinienem od razu się skapnąć że to sen… przecież nie lubię Black Veil Brides, a Emil już dawno skończył wszystkie części Pottera.
I gówno mnie obchodzi co on czyta!
Zapomnij o tym! Zapomnij o tym! Zapomnij o… kurwa nie da się!
Kiedy zamykał oczy wciąż widział Emila… jego zielone oczy, rumiane policzki usiane delikatnymi piegami i rozczochrane od wiatru ciemnoblond włosy.
No cóż… drastyczne sytuacje wymagają drastycznych środków… Chyba będę musiał obejrzeć porządnego hetero-pornola żeby to sobie wybić z głowy… i przysięgam! Już nigdy nie przejdę tą cholerną aleją ani nie wyśnię takiej chorej rzeczy!

***


Taa… przysięgam. Więc czemu znowu tu jestem?!
Kiedy się ogarnął postanowił wyjść z domu przewietrzyć ten chory łeb i jakimś cudem znów zaszedł na tę aleje.
Nie stchórzy! Może sobie chodzić którędy chce, nie? To był tylko głupi sen… zdarza się.
Szedł starając się myśleć o czymkolwiek innym, kiedy zauważył ze Emil znowu siedzi na tej ławce.
Kiedyś wezmę detonator i wysadzę tą ławkę!
Nie.. jednak nie dam rady tamtędy przejść. Odwrót!
    - Ksawery! - usłyszał wołanie.
hmm… deja vu? To się robi trochę creepy… zaraz skoczy na niego z piłą łańcuchową... to i tak byłoby mniej psychiczne niż ten sen.
    - Czego?! - zapytał odwracając się do blondyna, ale unikając zbędnego kontaktu wzrokowego. Tak na wszelki wypadek.
    - Ja… chciałem się tylko przywitać…
    - A tak… cześć.
    - Co ty taki oschły?
Ja oschły? Wydaje ci się… Zmierzył blondyna wzrokiem i z ulgą stwierdził że książka którą czyta to “Władcy pierścieni
    - Sorry… jakoś nie mam humoru - odburknął i już miał sobie iść.
    - Nie musisz robić z siebie takiego emo, wieeesz? - przeciągnął ostanie słowo pochylając głowę na bok - wierze że umiesz być spoko.
Boże jak to to irytuje.
    - Wcale nie jestem emo… i owszem potrafię być spoko, ale moją zajebistość wolę zostawić dla siebie niż dzielić się nią z innymi.
Blondyn się roześmiał.
Postanowił go olać i jak najszybciej sobie stąd pójść. Ten gościu działał mu na nerwy.
    - O już sobie idziesz? W takim razie cześć!
    - Nara.
Miał taki cudowny śmiech...


***
Od Autora:
Tak sobie usiadłam, a to się praktycznie samo napisało... Strasznie dużo frajdy mi sprawia pisanie z punktu widzenia zbuntowanego 16-letniego faceta X'DD
Dzięki za przeczytanie, pozdrawiam i proszę o komentarze :3

2 komentarze:

  1. Ten sen...~! KYA~!!!!!! <3 Boże! Jeszcze tylko porządnej zabawy brakowało! *.*
    L: Malinq ja cię proszę ogarnij się! -,-"
    Ojć przecie to normalne! Chyba.... Nieważne! Ana ja cb ubóstwiam za to opowiadanie o Emo x Ławkofil ;3
    L: Raczej: O Emo i Ławkofilu
    Nie dobrze napisałam :D Wracając rozdział zajebisty, a Ksawery również X3 Ten gość mi się nie znudzi ;) A w tym śnie Emil taki kawaii <3 On będzie uke! XD
    L: *facepalm* Idę stąd...
    Bye :D Dobra koniec moich chorych fantazji! *klepie się po policzkach* Czekam na więcej! Oraz przesyłam kontenery weny ;3
    Bye bye~!
    M&L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja Ciebie kocham za ten komentarz haha :D <3
      Emo x Ławkofil xDDD kiedy to pisałam nie brzmiało tak śmiesznie xD

      Cieszę się że się podobało ^^ Dzięki za kom :D pozdrawiam :3

      Usuń